Piłka nożna
Rekord II B-B – MKS Lędziny 1:1 (0:1)
Lędzinianie o krok od awansu do IV ligi.
Rekord II Bielsko-Biała – MKS Lędziny 1:1 (0:1)
0:1 Wójcik (22. min.)
1:1 Profic (54. min.)
Rekord II: Żerdka – Madzia, Sobierajewicz (74. Ligocki), Krysik, Szczurek, Profic, Waluś, Dzierbicki, Wróblewski, Kasprzak, Sobik
Ewentualna wygrana promowała bielszczan na pierwszą pozycję w tabeli, na jedną kolejkę przed końcem sezonu. Trzy punkty zdobyte przez „rekordzistów” utrzymywałyby jeszcze jakieś nadzieje w ekipie wilkowickiego GLKS-u. Finalny remis pozwolił MKS-owi zachować pozycję lidera, co w obliczu sobotniej konfrontacji z Pasjonatem Dankowice stawia drużynę z Lędzin w roli murowanego faworyta do awansu.
Przyjezdni całkiem zasłużenie wywieźli z Cygańskiego Lasu jeden punkt, będąc zespołem dobrze zorganizowanym, w pełni świadomym celu, wiedzącym jakimi środkami do niego dotrzeć. Podopieczni Adriana Napierały zostawili na murawie mnóstwo zdrowia, natomiast podeszli do spotkania z biało-zielonymi cokolwiek… „przemotywowani”. Arbiter spotkania pokazał bodaj osiem żółtych kartek, w zdecydowanej większości za grę faul. W 83. minucie po raz drugi w meczu bliską znajomość z żółtym kolorem zawarł Dariusz Zygma, przez co osłabił liczebnie drużynę. Już w doliczonym czasie gry z ławki rezerwowych relegowani zostali Grzegorz Kostrzewa oraz szkoleniowiec zespołu gości. Umiejętność panowania nad emocjami to coś, nad czym lędzinian czeka jeszcze trochę pracy.
Natomiast boiskowo i po piłkarsku MKS obronił się w co najmniej dobrym stopniu. Od startu przyjezdni świadomie ustąpili pola gospodarzom, co najwyraźniej tego dnia „rekordzistom” nie pasowało. Nie potrafili narzucić swoich warunków gry, podyktować wyższego tempa. Czyhając na kontrataki MKS doczekał się swojej wielkiej chwili w 22. minucie. Nieco wcześniej, po niecelnym strzale Filipa Walusia, biało-zieloni nie zdołali należycie zorganizować się w defensywie. W lukę na lewej stronie wdarł się Sebastian Rzepa, a gola na wagę prowadzenia zdobył ustawiony w okolicach dalszego słupka bramki Mateusz Wójcik.
W dość podobnych okolicznościach, ale już po przerwie do wyrównania doprowadzili „rekordziści”. Akcję prawą flanką Szymona Wróblewskiego zamknął optymalnym, płaskim trafieniem Marek Profic. Dla środkowego pomocnika rezerw Rekordu gol był zwieńczeniem udanego spotkania. Niestety niewielu spośród graczy gospodarzy równało poziomem do 34-latka. Z ciekawszych sytuacji podbramkowych odnotować warto minimalnie chybiona główkę Marka Sobika (61. min.) i strzał Radosława Dzierbickiego (81. min.). W tym drugim przypadku utracie gola zapobiegli pospołu – bramkarz MKS-u Mariusz Kuchta oraz wybijający piłkę sprzed nosa „rekordzistom” Karol Nowrocki.
O piłkarskim poziomie końcowych sekwencji spotkania nie ma sensu się rozwodzić, choćby ze względu na przytaczane na wstępie zdarzenia. Na finał futbolowego widowiska zabrakło… piłki nożnej.
TP/foto: PM