Piłka nożna
Ślęza Wrocław – Rekord B-B 4:1 (1:1)
Szósta wizyta bielszczan w stolicy Dolnego Śląska, piąty raz powrót "na tarczy".
Ślęza Wrocław – Rekord Bielsko-Biała 4:1 (1:1)
0:1 Kareta (1. min.)
1:1 Muszyński (2. min.)
2:1 Lima (70. min.)
3:1 Passoni (85. min.)
4:1 Vinicius (90. min.)
Rekord: Żerdka – Madzia, Pańkowski, Kareta, Caputa (85. Nocoń), Nowak, Kowalczyk, Żołna, Twarkowski (85. Feruga), Wróbel (60. Kasprzyk), Sobik (63. Waluś)
Początek spotkania zwiastował niesłychanie atrakcyjne widowisko. Po dalekim wrzucie z autu Tomasza Nowaka, zgraniu piłki głową przez Marcina Wróbla, w zamieszaniu pod bramką Ślęzy najlepiej odnalazł się Konrad Kareta (na zdjęciu). Niezrażeni utratą gola gospodarze odpowiedzieli niemal natychmiast, po kornerze do bramki Krzysztofa Żerdki trafił Hubert Muszyński. Po „bombowym” otwarciu nastąpił długotrwały okres boiskowej nudy. Bielszczanie skoncentrowani na defensywie ograniczali się do rzadkich i niegroźnych kontrataków, wrocławianie z kolei odbijali się od biało-zielonego muru obronnego.
Lepszej gry „rekordzistów” można było spodziewać się po przerwie, zwłaszcza że „sprzymierzeńcem” zespołu gości miał być wiejący w ich plecy wiatr. Tymczasem losy spotkania ułożyły się odwrotnie do bielskich oczekiwań, rzec można, jak zwykle przy okazji wyjazdowych starć biało-zielonych ze Ślęzą. Po dwójkowej akcji Matheusa Viniciusa z Alefe Santosem Limą wrocławianie wyszli na prowadzenie. To w naturalny sposób zmusiło „rekordzistów” do zmiany nastawienia. Bielszczanie odważniej, szybciej i większymi siłami natarli na gospodarzy. Wszystko jednak odbyło się kosztem narażonej na kontrataki defensywy. I tu ponownie boiskową różnicę zrobili wrocławscy „stranieri”. Nieuchwytni dla obrońców Joao Passoni i M. Vinicius ustalili w końcówce rezultat spotkania.
Pomeczowa opinia trenera – Dariusz Mrózek: - Nie tak wyobrażaliśmy sobie to spotkanie. Wygrała drużyna zdecydowanie lepsza. Liczyliśmy na przedświąteczne przełamanie, może więc po Świętach nastąpi lepszy dla nas czas…
TP/foto-archiwum: PM