Piłka nożna

Piłka nożna | 29-09-21

Świt Nowy Dwór Maz. – Rekord B-B 4:3 (3:3, 2:1)

120 minut gry i walki, ale awans do II rundy dla gospodarzy.

Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Rekord Bielsko-Biała 4:3 (3:3, 2:1)

1:0 Długołęcki (7. min.)

2:0 Sosnowski (23. min., z rzutu karnego)

2:1 Wróbel (34. min., głową)

2:2 Mucha (59. min.)

2:3 Wróbel (63. min., głową)

3:3 Kwiatkowski (84. min.)

4:3 Basiuk (108. min.)

Rekord: Żerdka – Batelt (61. Madzia), Pańkowski, Kareta, Żołna, Twarkowski (102. Wróblewski), Nowak, Caputa, Kasprzyk (61. Kowalczyk), Wróbel (83. Sobik), Mucha (61. Ciućka)

Co mówią meczowe statystyki? Czas posiadania piłki obu drużyn – identyczny, po 50 procent. Również remisowy bilans oddanych strzałów, po 17. Częściej w światło bramki wprawdzie uderzali bielszczanie 12 do 7, ale do „sieci” celniej trafiali gospodarze, którzy po dogrywce wywalczyli awans do II rundy Fortuna Pucharu Polski. I jeszcze coś dla przesądnych, zliczając oficjalne spotkania „jesieni 2021”, mecze ligowe i pucharowe w podokręgu Bielsko-Biała, to było trzynaste spotkanie „rekordzistów” w tej części sezonu.

Otwarcie spotkania należało do atakujących ze sporym impetem gospodarzy. Parokrotnie „zakotłowało się” pod bielską bramką, a efektem nerwowości były okoliczności utraty pierwszego gola przez bielszczan. Goście uporczywie twierdzili, że w zagraniu Michała Batelta nie było intencji podania do bramkarza, niemniej arbiter zinterpretował sytuację, jako umyślne zagranie do Krzysztofa Żerdki. Jako, że piłka znalazła się w rękach golkipera – sędzia podyktował rzut wolny pośredni. Po jego rozegraniu, z odległości ok.10-11-stu metrów celnie przymierzył Mateusz Długołęcki. W niemniej kontrowersyjnych okolicznościach padł gol na 2:0 dla nowodworzan. Bielszczanie spodziewali się odgwizdania faulu na Sewerynie Capucie, ale rozjemca dostrzegł jedynie zagranie ręką „rekordzisty”.

Od tego momentu, nie mając już nic do stracenia, biało-zieloni opanowali stres, „odpuścili” udział w boiskowych kontrowersjach, skupiając się wyłącznie na piłkarskich akcentach. Efektem przejęcia inicjatywy przez graczy Dariusza Mrózka były liczne stałe fragmenty w ich wykonaniu. Co prawda żaden nie przyniósł bezpośredniej korzyści, ale po dograniu z bocznego sektora Kamila Żołny piłkę głową do bramki skierował Marcin Wróbel (na zdjęciu). Zanim arbiter zakończył pierwszą odsłonę miejscowi zaprzepaścili stuprocentową sytuację wychodząc w dwóch na osamotnionego K. Żerdkę.

Podobnie jak na wstępie pierwszej części, pierwsze minuty po pauzie były domeną Świtu. Tym razem jednak bielszczanie szybciej opanowali sytuację. Co więcej, po trafieniach Szczepana Muchy (kolejna asysta K. Żołny) i M. Wróbla (po dograniu z głębi pola Bartłomieja Twarkowskiego) na długie minuty wydawali się mieć wydarzenia pod kontrolą. Bardzo bliski kolejnej zdobyczy bramkowej był M. Wróbel, który w podbramkowym zamieszaniu główkując „ostemplował” słupek bramki Świtu. Świadomi wymykającej się szansy nowodworzanie rzucili się w końcówce meczu do frontalnego ataku. Po nieco zbyt krótkim wybiciu piłki przez Mateusza Madzię do wyrównania doprowadził Mateusz Kwiatkowski. To było gol na wagę remisu i dogrywki.

Podobnie, jak przy pierwszej bramce meczu, tak po ostatnim trafieniu Piotra Basiuka, „rekordziści” głośno protestowali, domagając się odgwizdania spalonego strzelcowi gola. Gwizdek arbitra pozostał niemy, a sam rozjemca niewzruszony argumentacją piłkarzy z Cygańskiego Lasu.   

Pomeczowa opinia trenera – Dariusz Mrózek: - Trudny i twardy mecz. Jego przebieg ustawiła pierwsza ze straconych przez nas bramek. Mieliśmy wiele uwag, co do słuszności podjętej przez arbitra decyzji o rzucie wolnym pośrednim. Przy ostatniej z bramek dla gospodarzy, z naszej, boiskowej perspektywy sytuacja wyglądała na „spalonego”. Cóż, szkoda i żal…. Musimy szybko przestawić się na myślenie o lidze, już w sobotę kolejne spotkanie.

TP/foto: PM