Piłka nożna

Piłka nożna | 11-07-21

Każdy sezon miał swój urok

Zmienia zespół, zmienia ligę i szatnię, niezmiennie jednak pozostaje biało-zielony. Rozmawiamy z Mateuszem Waliczkiem, „rekordzistą” z krwi i kości, który kończy pewien etap piłkarskiej kariery.

Przed nieco ponad rokiem rozmawialiśmy o Twoim 20-leciu w barwach Rekordu, a tymczasem na otwarcie trzeciej dziesiątki mówisz pas – dlaczego?

- Mówię pas tylko dla trzecioligowego „wydania” Rekordu. Mam nadzieję jeszcze wyjść na boisko w klubowych barwach, tyle tylko, że będą to rezerwy. Główną motywacją takiej decyzji z mojej strony jest deficyt czasu. Mam coraz więcej obowiązków zawodowych, a przede wszystkim chciałbym więcej czasu poświęcić rodzinie.

W tej samej rozmowie sprzed trzynastu miesięcy powiedziałeś: - cieszę się, że mogę jeszcze grać w piłkę i dalej robić to w Rekordzie. Coś się zmieniło w tej materii?

- Zgadza się, nic się nie zmieniło! Jeśli oto pytasz, każdy trening oraz mecz sprawia mi jeszcze radość, a do tego robiąc to w Cygańskim Lesie, to dla mnie podwójna przyjemność.

Masz stosowne „papiery” do szkolenia dzieci i młodzieży – kiedyś, coś w ty zakresie?

- „Papiery”, czyli ukończony kurs UEFA A jest, więc można działać, ale tak naprawdę nie myślę teraz o trenowaniu. Aktualnie chciałbym więcej czasu poświęcić w innym kierunkom, ale oczywiście jak będzie, to czas pokaże...

A teraz bardziej retrospektywnie – byłeś świadkiem i współtwórcą wielu sukcesów futbolowego Rekordu, przy wspomnieniu którego kręci się łezka w oku…

 

- Każdy sezon - i to niekoniecznie z sukcesami - miał swój urok. Wiadomo, że najbardziej pamiętne są awanse sportowe. Sezon z awansem do trzeciej ligi pozostał mocno w pamięci, i do tego ten baraż przy dużej liczbie publiczności… To było coś! Przygody z Pucharem Polski też miło zapamiętam. Choćby finał z rezerwami Górnika Zabrze wygrany przez nas 7:1, a potem mecze z Concordią Elbląg i na koniec z Górnikiem Łęczna.

„Dream Team” złożony z ludzi, z którymi grałeś….

- Myślę że mógłbym zestawić „na spokojnie” dwie jedenastki i byliby to zawodnicy, od dawnej „okręgówki” po aktualną trzecią ligę. Ale o konkretne nazwiska się nie pokuszę, bo przy tak dużej liczbie zawodników, z którymi miałem przyjemność dzielić szatnię, byłoby to bardzo trudne.

Już w wiosennych meczach rezerw widywaliśmy Ciebie na boisku, będziesz więc poniekąd takim trochę przywódcą stada. Chyba odpowiada Ci ta rola?

- Mając duży bagaż doświadczeń staram się pomagać i podpowiadać naszej młodzieży. Wiadomo, że jest to też duża odpowiedzialność, ale wśród tych młodych zawodników przydaje się choć jeden „stary wyjadacz”, z mocnym charakterem i odpowiednim poczuciem humoru (śmiech).

Biegania po górach i kilkudziesięciokilometrowych „przejażdżek” rowerowych nie zaniechasz?

- I tu trafiasz w sedno! Co prawda biegania po górach jest ostatnie mało, natomiast jazda na szosie bardzo mnie wciągnęła. Więc jeśli tylko znajduję trochę wolnego czasu, to wsiadam na rower, tym bardziej że mamy tu „super-tereny”, fajne trasy, a przy tym nogi dostają mocny wycisk.

A kiedy w telefonie pojawi się propozycja gry gdzieś indziej, poza Cygańskim Lasem…

- Propozycje już się pojawiły, ale jeśli nie Rekord, to gdzie...? 

TP/ foto: PM i JH