Piłka nożna
LKS Bestwina – Rekord II B-B 2:1 (2:1)
Kończąc mecz w liczebnym osłabieniu nie sposób liczyć na udany finisz.
LKS Bestwina – Rekord II Bielsko-Biała 2:1 (2:1)
0:1 Sobik (23. min., z rzutu karnego)
1:1 Wilczek (33. min.)
2:1 Gacek (43. min.)
Rekord II: Żerdka – Liszka (67. Szczurek), Rucki, Waliczek, Dudajek, Twarkowski, Z. Mucha (23. Ligocki), Waluś (73. Woźniak), Sobik, Nocoń (67. Pater), Kościuch (61. Kuś)
A sam mecz, typowy dla tej klasy rozgrywkowej – niezłe tempo, spore emocje i zwroty akcji. Obraz pierwszej części wydawał się przemawiać za bielszczanami, zwłaszcza że to „rekordziści” objęli prowadzenie. Marek Sobik celnie przymierzył z „wapna”, a sam rzut karny został podyktowany za faul właśnie na skrzydłowym Rekordu. Niezłych okazji do podwyższenia konta bramkowego gości nie wykorzystali Szymon Kościuch i Filip Waluś, przy czym trudno zgłaszać pretensje do 16-stolatka, na którego mocno naciskał obrońca LKS-u, a bramkarz skrócił kąt do minimum. Swoich szans przy rzutach wolnych szukał Dariusz Rucki, przy każdym z uderzeń niewiele brakowało do szczęścia. To było wyraźnie przy podopiecznych Sławomira Szymali. Jakkolwiek próby zawiązania ofensywnej akcji w polu karnym biało-zielonych spełzały na niczym, tak strzały z dystansu piłkarzom z Bestwiny wychodziły wybornie. Oba bramkowe trafienia LKS-u godne były filmowych kamer.
Doświadczony i wybiegany zespół gospodarzy umiejętnie neutralizował poczynania „rekordzistów” w drugiej połowie. W ogóle, obie drużyny starały się wystrzegać błędów, choć co naturalne bardziej zorientowani na ofensywę bielszczanie zostawiali gospodarzom trochę przestrzeni do kontrataków. Szkoda tylko, że twardej, trochę nerwowej końcówki spotkania nie wytrzymał prowadzący zawody arbiter. Od 83. do 92. minuty meczu rozjemca zredukował skład rezerw Rekordu od ośmiu piłkarzy! W kierunku szatni kolejno udawali się: Błażej Ligocki, D. Rucki i Adam Kuś.
Pomeczowa opinia trenera – Szymon Niemczyk: - Nawet nie jestem zły po tym spotkaniu… Nie przegraliśmy tego meczu z sędziami, a z LKS-em Bestwina, którego piłkarze strzelili nam dwa wyjątkowej urody gole. Sami swoich okazji nie wykorzystaliśmy, niestety. Szkoda, że w newralgicznym momencie meczu, czyli w ostatnich 15-10-ciu minutach, gdy decydują fizjologia i motoryka, było nas na boisku coraz mniej. Tych braków nie dało się zniwelować, dobrze że nie ponieśliśmy większych strat… Nie zwykłem „zwalać” czegokolwiek na sędziów, ale ilość niezrozumiałych decyzji, podjętych na dystansie całej potyczki, była porażająca.
TP/foto: PM