Piłka nożna

Piłka nożna | 10-04-21

Pniówek Pawłowice – Rekord B-B 3:1 (0:1)

Gra bielszczan mogła się podobać, wynik zdecydowanie - nie.

Pniówek ’74 Pawłowice – Rekord Bielsko-Biała 3:1 (0:1)

0:1 Iwanek (11 min.)

1:1 Weis (51 min.)

2:1 Spratek (62 min.)

3:1 Szkatuła (90+2 min.)

Rekord: Szumera – Gaudyn, Rucki, Kareta, Caputa, N. Wróblewski (22. Sz. Wróblewski), Madzia (82. Sobik), Szymański, Iwanek (71. Ciućka), Nowak, Byrtek (71. Kowalczyk)

- Gdyby mecz zakończył się po pierwszej połowie, byłoby dla nas idealnie – tak skwitował potyczkę w Pawłowicach Dariusz Mrózek, trener „rekordzistów”. Pierwsze trzy kwadranse meczu z niewygodnym dla biało-zielonych „od zawsze” ułożyło się po myśli naszego zespołu. Bielszczanie może nie zdominowali gospodarzy, ale mieli więcej aktywów w grze ofensywnej. Uwagi można zgłaszać - tylko i aż - do podbramkowej skuteczności. Okazji, by zamknąć rezultat meczu nie brakowało. Były groźne dośrodkowania, były podbramkowe spięcia, była szansa na rzut karny, gdy jeden z graczy Pniówka miał dotknąć piłki ręką, po uderzeniu Mateusza Madzi. Padł tylko jeden gol, za to rzadkiej urody. Daniel Iwanek w swoim stylu zbiegł z bocznego sektora i bez większego namysłu efektownie uderzył w dalszy róg bramki gospodarzy.

Jeszcze pierwsze minuty drugiej odsłony nie zwiastowały niczego niedobrego dla drużyny gości. Niestety pojawiły się błędy w reakcjach i ustawieniu przy tzw. stałych fragmentach dla gospodarzy. Genezy utraty gola na 1:1 należy upatrywać w rozegraniu przez graczy Pniówka rzutu wolnego. Strzał Dawida Weisa w krótki róg bramki jedynie zwieńczył łańcuszek pomyłek bielszczan. Początku trafienia Kamila Spratka łatwo doszukać się przy aucie pawłowiczan. Co gorsza, do pomyłek w ustawieniu i asekuracji doszły poważne błędy przy wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki. Takie zagrania przypłacili przedwczesnym opuszczeniem placu gry Dariusz Rucki za tzw. faul taktyczny już przy prowadzeniu Pniówka oraz Konrad Kareta pod koniec podstawowego czasu gry, kiedy ręką zatrzymał piłkę zmierzającą do bramki. Jako, że całość tej akcji zakończyła się drugim w tym meczu upomnieniem żółtą kartką bielszczanina, goście kończyli w dziewiątkę. O ile grając w dziesięciu „rekordziści” heroicznie starali się doprowadzić do wyrównania wyniku, to po kolejnej stracie nie byli w stanie zapobiec utracie trzeciego gola, już  doliczonym czasie gry.

TP/foto: PM