Piłka nożna
ROW 1964 Rybnik – Rekord B-B 1:1 (1:0)
W Rybniku podział punktów na otwarcie sezonu.
ROW 1964 Rybnik – Rekord Bielsko-Biała 1:1 (1:0)
1:0 Pacholski (40. min.)
1:1 Szymański (67. min., z rzutu karnego)
Rekord: Kucharski – Gaudyn, Kareta, Mączka, Caputa, N. Wróblewski (85. Żołna), Wyroba (85. Iwanek), Szymański, Sobik (48. Gleń), Czaicki (64. Wróbel), Guzdek (64. Sz. Mucha)
Remis przy Gliwickiej jest z gatunku tych, którego nikogo nie krzywdzą, ale też nikogo nie satysfakcjonują. Na wstępie trzeba podkreślić, iż sam mecz stał na niezłym poziomie, toczony był w całkiem dobrym tempie. Jedyne czego brakowało, to klarownych sytuacji podbramkowych. W tej materii oba zespoły nieco zawiodły.
Bielszczanie przez długie minuty sprawiali lepiej zorganizowanej na boisku ekipy, ale konkrety (czyt. wynik) długo były po stronie rybniczan. „Rekordziści” dość wcześnie rozpoczęli ostrzał bramki Kewina Paszka, strzelali m.in. Szymon Szymański i Bartosz Guzdek. Próbowali goście, choć chyba zbyt rzadko, sforsować obronę ROW-u skrzydłami. Za to gospodarze w zasadzie ograniczali się do zagrażania przy tzw. stałych fragmentach. I przyznać trzeba, że to zagrożenie było bardzo realne, gdyż po kornerach oraz wrzutach z autu Jana Janika parokrotnie „zakotłowało” się pod bielską bramką. W takich właśnie okolicznościach rybniczanie objęli prowadzenie. Do zbyt krótko wybitej piłki dopadł Piotr Pacholski, który ulokował piłkę w bramce. Zasłonięty bramkarz Rekordu – Bartosz Kucharski, praktycznie nie miał szans na skuteczną interwencję. Biało-zieloni niemal natychmiast mieli okazję do riposty. Niestety w 41. minucie żaden z partnerów nie przeciął dogrania Bartosza Guzdka, a zamykający akcję Seweryn Caputa chybił z ostrego kąta.
Od startu drugiej połowy było jasne, że gospodarze będą robić wszystko, by obronić jednobramkowe prowadzenie. Równie klarowne było, iż podopieczni Dariusza Mrózka włożą maksimum zaangażowania, żeby odwrócić losy meczu, a przede wszystkim skorygować rezultat. Ataki „rekordzistów” długo przypominały bicie głową w mur, aż ten w końcu… skruszał. Spore zamieszanie w polu karnym ROW-u spowodowało dośrodkowanie Szczepana Muchy. Gdy piłka trafiła pod nogi Nikolasa Wróblewskiego nerwowo, faulem zareagował jeden z rybnickich defensorów. Arbiter wskazał na jedenasty metr, z którego mocno i celnie przymierzy Sz. Szymański.
Ponieważ podział punktów nikogo nie zadowalał kibice oglądali żywe spotkanie do ostatniego gwizdka sędziego. Żaden z zespołów nie wypracował sobie dogodnej sytuacji strzeleckiej, acz zauważyć warto strzał z rzutu wolnego Marka Krotofila (świetna obrona B. Kucharskiego) z 83. minuty oraz uderzenie z dystansu S. Caputy oddane pięć minut później. W tym przypadku „na raty” interweniował golkiper rybniczan.
Pomeczowa opinia trenera – Dariusz Mrózek: - Szanujemy ten remis. Początek sezonu to zawsze jedna, wielka niewiadoma. Nie wyglądaliśmy źle, stwarzaliśmy sobie jakieś sytuacje, oddaliśmy kilka groźnych strzałów. Ale równie dobrze mogło się wszystko potoczyć w drugą, gorszą dla nas stronę. Tym bardziej szanujemy punkt wywieziony z Rybnika.
TP/foto: PM