Piłka nożna
Rekord II B-B – LKS Rudołtowice-Ćwiklice 3:4 (1:0)
W tym meczu punktowanie przez „rekordzistów” wydawało się koniecznością.
Rekord II Bielsko-Biała – LKS Rudołtowice-Ćwiklice 3:4 (1:0)
1:0 Kozina (21. min.)
1:1 Puchała (54. min.)
1:2 Kątny (59. min.)
2:2 Tomko (60. min)
3:2 Marek (66. min.)
3:3 Kremza (82. min.)
3:4 P. Kolny (89. min., z rzutu karnego)
Rekord II: Żerdka – Liszka (73. Kamionka), Jampich (46. Groń), Marek, Fabia (55. Z. Mucha), Tomko, Flaka, Wróblewski, Formas, Nowotnik (46. Frączek), Kozina (46. Guzdek)
Bielszczanie już przed meczem „zakotwiczyli” w strefie spadkowej. Z kim zatem, czyim kosztem szukać punktów, jeśli nie w starciu z outsiderem? Po pierwszej części trudno było zgłaszać pod adresem gospodarzy jakieś pretensje, poza jednym elementem. Przy wyraźnej przewadze optycznej biało-zielonych, bardzo brakowało tzw. ostatniego podania. Wystarczyło jedno optymalne dogranie Konrada Formasa, aby niemal do pustej bramki piłkę skierował Marcin Kozina. Pozostałe okazje, jak to się mówi sytuacyjne (czasami przypadkowe) okazje, zaprzepaścili m.in. autor jedynego przed przerwą trafienia oraz Maciej Marek i Bartosz Nowotnik.
Taktyczne zmiany zadysponowane w szatni przez trenera Szymona Niemczyka wydawały się nie mieć wpływu na organizację i sposób gry, ale już kontuzja Wojciecha Fabii w okolicach 50. minuty spowodowała niemały rozgardiasz w bielskiej defensywie. Zanim gospodarze doszukali się właściwego ustawienia, przeorganizowali szyki, stracili dwa gole w niemal bliźniaczy sposób. Wystarczyły dwie wrzutki z bocznego sektora, dwa dobre domknięcia w polu karnym przez gości i to oni cieszyli się z objęcia prowadzenia. Riposta „rekordzistów” – imponująca. Wpierw Mateusz Tomko „zmierzył numer kołnierzyka” golkiperowi z Rudołowic-Ćwiklic z ok. 30-stu metrów. Na prowadzenie przywrócił „dwójkę” Rekordu M. Marek, który zainicjował i sfinalizował „podcinką” szybki atak gospodarzy.
Biało-zielona młodzież chyba zbyt szybko uwierzyła, że trzy punkty są już zaksięgowane. Nie można odmówić racji trenerowi bielszczan, gdy daje do zrozumienia, iż pewne zdarzenia boiskowe, okoliczności i zwroty sytuacji są irracjonalne, są trudne do wytłumaczenia. Jednakże nerwowość biorąca się z naporu gości spowodowała kolejne błędy w defensywie. Jakkolwiek przyjezdni górowali nad bielszczanami siłą fizyczną, mieli wyraźną nad „rekordzistami” przewagę (nad)wagową, ale i też wykorzystali z „zimną krwią” nieco paniczne zachowania obrońców. Kwintesencją tego był ostatni gol zdobyty z „wapna” przez Piotra Kolnego. Szkoda, bo okazji do zamknięcia wcześniej wyniku naszym zawodnikom nie brakowało.
Pomeczowa opinia trenera – Szymon Niemczyk: - Gdyby to była liga łyżwiarstwa figurowego i punkty byłyby przyznawane za styl gry, to uważam, że bylibyśmy w pierwszej trójce. Gdyby to były natomiast rozgrywki o mistrzostwo „we frajerstwie”, to bezsprzecznie bylibyśmy liderem, z olbrzymią przewagą punktową nad drugą drużyną. Ręce opadają i żyć się odechciewa po takich meczach. Jednak kapitan tonącego statku powinien opuszczać go, jako ostatni. Dlatego nawet, gdy już wszyscy zwątpią, ja wciąż będę wierzył w ten zespół i w moich zawodników.
TP/foto: PM