Piłka nożna

Piłka nożna | 22-09-19

Ślęza Wrocław – Rekord B-B 2:1 (0:0)

I znów nie udało się "rekordzistom" wywieźć punktu (ów) ze Stolicy Dolnego Śląska.

Ślęza Wrocław – Rekord Bielsko-Biała 2:1 (0:0)

1:0 Traczyk (71. min.)

2:0 Stempin (90. min)

2:1 Waliczek (90+6. min.)

Rekord: Kucharski – Gaudyn, Kareta, Madzia, Waliczek, Żołna, Wyroba (83. Rucki), Szymański, Sobik (77. Caputa), Czernek (90. Czaicki), Kozina (72. Guzdek)

Choć tym razem było naprawdę blisko tego, by wrócić z „Niskich Łąk” z jakąkolwiek zdobyczą. Być może huraganowy szturm bielszczan na bramkę Ślęzy nastąpił zbyt późno? Zanim jednak do niego doszło piłkarze zaliczyli pierwszą, niespecjalnie ekscytującą pierwszą część meczu. Również początek drugiej odsłony nie zwiastował emocji, których doświadczyli kibice w końcówce meczu. Jako pierwszy „postraszył” Bartosza Kucharskiego w bielskiej bramce wprowadzony na boisko po przerwie Mateusz Stempin. W odpowiedzi w pole karne wdarł się Marcin Kozina. Młody napastnik Rekordu poradził sobie z dwójką wrocławskich obrońców, ale jego strzał sparował Piotr Zabielski, dobitka innego z biało-zielonych minęła światło bramki. Swojej szansy w uderzeniu z przewrotki szukał również Michał Czernek. Przełomowym momentem spotkania okazała się 71. minuta. Zakotłowało się pod bramką gości, w zamieszaniu Szymon Lewkot odszukał podaniem Kornela Traczyka, który uderzeniem z 10-11-stu metrów pokonał B. Kucharskiego. Nie mając już nic do stracenia bielszczanie postawili na frontalny atak. Wrocławska defensywa długo wytrzymywała napór „rekordzistów”, choć obrońcy oraz golkiper Ślęzy mieli pracy co niemiara. Co więcej, gdy zegar wskazywał 90. minutę z kontrą ruszył Piotr Kotyla. Akcję bocznego obrońcy zamknął trafieniem na 2:0 M. Stempin. W bardzo nerwowej końcówce, już w doliczonych siedmiu minutach gry, posypały się kartki, m.in. swoją drugą żółtą ujrzał Seweryn Caputa, nie tylko z reprymendą arbitra zetknął się szkoleniowiec „rekordzistów”, no i padł wreszcie zasłużony gol dla bielszczan. Dorzut z bocznego sektora Dariusza Ruckiego optymalnie zamknął Mateusz Waliczek. Niespełna 60 sekund później lewy obrońca naszego zespołu miał równie dobrą, a może nawet lepszą okazję do wyrównania. Górą był jednak bramkarz Ślęzy.

Cóż, strata punktów w meczu ze Ślęzą, choć to nie pierwszyzna, ale jest faktem, z którym trudno się pogodzić. Siedem konfrontacji bez wygranej nad wrocławianami, to jest już długi i trudny do oglądania serial. Na jego przerwanie trzeba poczekać do wiosny, do rundy rewanżowej. Tymczasem, po krótkotrwałym odpoczynku i regeneracji, już w najbliższą środę „rekordziści” przystąpią do meczu 1/32 Totolotek Pucharu Polski. O godzinie 16:00, na obiekcie przy Startowej 13 bielszczanie podejmą Concordię Elbląg. Szerszej o tym wydarzeniu już wkrótce.

TP/foto: PM