Piłka nożna
Lechia Zielona Góra – Rekord B-B 2:3 (0:0)
Trzecia wizyta bielszczan w Zielonej Górze, pierwsza zakończona pełnym sukcesem.
Lechia Zielona Góra – Rekord Bielsko-Biała 2:3 (0:0)
1:0 Okińczyc (50. min.)
1:1 Szymański (64. min., z rzutu karnego)
1:2 Sobik (69. min.)
2:2 Okińczyc (85. min., z rzutu karnego)
2:3 Glen (89. min.)
Rekord: Kucharski – Gaudyn (35. Gleń), Jampich, Kareta, Caputa, Żołna, Wyroba (90. Rucki), Szymański, Czaicki (46. Czernek), Sobik, Wróbel (81. Guzdek)
W poprzednich dwóch spotkaniach toczonych w Grodzie Bachusa „rekordziści” remisowali mecze, w których prowadzili, a gole decydujące o końcowym wyniku tracili na samym finiszu. Dlatego, gdy w 85. minucie Wojciech Okińczyc wykorzystał „jedenastkę”, wyrównując rezultat na 2:2, można było mieć nieodparte wrażenie, że tradycji stanie się zadość. Tymczasem tuż przed upływem podstawowego czasy gry „ostatnie cięcie” zadali goście.
Zanim kibice doczekali bardzo emocjonującej końcówki spotkania, sporo działo się także we wcześniejszych minutach. Jednakże stwierdzenie „działo się” dotyczy przede wszystkim drugiej odsłony. Z pierwszych trzech kwadransów odnotować jedynie warto 20-stominutową ulewę, która miała swój negatywny wpływ na poziom sportowy oraz kilka dwójkowych akcji „rekordzistów”, bez szczęśliwego finału. Natomiast odnotować trzeba kontuzję Mateusza Gaudyna, który przy próbie startu został nadepnięty przez rywala, co skończyło się groźnym urazem stawu skokowego oraz zmianą w składzie.
A propos personalnych roszad, wyraźnie poczynania po przerwie ożywił wchodzący z ławki Michał Czernek. Obie ekipy wreszcie śmielej zaatakowały, zielonogórzan opuściła związana z premierą trema, „rekordziści” znów demonstrowali futbol, którym raczyli nas w kilku letnich sparingach. Pierwsi gola zdobyli zielonogórzanie, nie bez winy bielskiej defensywy, no może z wyłączeniem Bartosza Kucharskiego w bramce, który skapitulował dopiero po dobitce. Odpowiedź aktywnych w ofensywie „rekordzistów” była mocna. Po faulu na Marcinie Wróblu arbiter wskazał na jedenasty metr, z którego celnie przymierzył Szymon Szymański. O prowadzenie przyjezdnych postarał się Marek Sobik. Przed trafieniem na 2:1 dla Rekordu skrzydłowy dwukrotnie był bardzo bliski ulokowania piłki w siatce, szczęśliwie dla Lechii interweniowali jednak defensorzy. W 69. minucie byli jednak bezradni wobec kunsztu technicznego i precyzji uderzenia 30-latka. O wyrównującym golu dla miejscowych już było, natomiast wspomnijmy, iż werdykt sędziego poprzedziło dyskusyjne zagranie ręką w polu karnym Sz. Szymańskiego. Riposta biało-zielonych była najwyższej próby. Akcję zainicjował w środku pola M. Czernek, po dynamicznym wejściu z boku pola karnego M. Sobika piłka trafiła pod nogi Mateusza Glenia, który całość sfinalizował w najlepszy z możliwych sposobów.
TP/foto: Paweł Mruczek