Futsal

Futsal | 15-03-22

Rekord – drugi dom „Popy’ego”

Okazją do rozmowy z Arturem Popławskim jest Jubileusz „rekordzisty”, który rozegrał ćwierć tysiąca ligowych potyczek w biało-zielonych barwach futsalowych mistrzów Polski.

Sobotni mecz z Legią był Twoim jubileuszowym, 250 występem ligowym w barwach Rekordu – ilu ludzi, ile zdarzeń przebiega Ci przed oczami na wspomnienie ćwierć tysiąca meczów?

- Oczywiście nie chciałbym nikogo pominąć, dużo ludzi przewinęło się przez tych dziesięć lat, ale może zamiast o personaliach to powiem o sytuacji, która zmieniała się w klubie. Przychodząc dziesięć lat temu nawet nie myślałem, że w przyszłości ta drużyna będzie profesjonalna i poznam wielu zawodników, którzy teraz stanowią o obliczu swoich reprezentacji, czy klubów. Dla mnie to po prostu była zmiana klubu, nigdy nie pomyślałem, że tyle z nim osiągnę, i że będę ważną postacią najlepszej drużyny futsalowej w Polsce

Wspominasz, że w bieżącym mija dziesięć lat Twojej gry w biało-zielonych barwach, nie będę pytał o sześć zdobytych w tym czasie tytułów mistrzowskich, czy pucharowe trofea, ale wymień – proszę – te najbardziej pamiętne dla Ciebie mecze…

- Wiele było pamiętnych dla mnie meczów, ale na pewno mecz z Gattą o mistrzostwo, bodajże 2016/2017, kiedy przegrywaliśmy 0:3 o 2:4, a wygraliśmy 9:5. Cała otoczka tego spotkania, już tydzień przed nim, kiedy każdy dzwonił o bilety, dla swojej rodziny. Nawet nie miałem biletów, bo dostaliśmy ich niewiele i nie chciałem, żeby ktoś był pokrzywdzony. Telebim był postawiony na obiektach Rekordu, bo tyle ludzi stało przed halą i nie mogło wejść do środka. Z pewnością zapamiętam na zawsze pierwsze trofeum w Rekordzie, kiedy zdobyliśmy Puchar Polski w Szczecinie. W półfinale wygraliśmy z Wisłą Kraków 4:1, która była „świeżo” po zdobyciu mistrzostwa Polski, a dzień później wygraliśmy z Pogonią Szczecin 4:3, po dogrywce. Strzeliłem w tym meczu dwie bramki

Jak mniemam rozdział „reprezentacja” jest dla Ciebie od dawna zamknięty, a beach soccer?

- Na temat reprezentacji już wiele zostało powiedziane i nie chciałbym dolewać oliwy do ognia, żeby kogoś nie obrazić, bo to nie jest mój cel. Czas pokaże, co będzie, natomiast nie "zamykam się" w ogóle. Jeżeli chodzi o reprezentację beach soccera to, chętnie jeszcze zagrałbym w niej. Nawet dzwonił do mnie trener Tomasz Wydmuszek, ale w ubiegłym roku niestety odmówiłem, bo sporo rzeczy w moim życiu się działo, w okresie wakacyjno-letnim. W rozmowie z selekcjonerem sam powiedziałem, że nie chcę czegoś robić na 50 procent. A w tym roku jeszcze nie podjąłem decyzji czy będę grał na piasku, choć nie ukrywam, że bardzo chciałbym. Myślę, że zobaczycie mnie jeszcze w koszulce reprezentacji w beach soccerze

Stawiasz sobie jeszcze jakieś konkretne cele sportowe, czy tylko wg modnej ostatnimi laty postawy – od meczu do meczu?

- Wejść do klubu „100” udało się wielu zawodnikom w naszym kraju, lecz uczestnictwo w klubie „200” jest już tylko dla garstki futsalistów. Jeżeli zdrowie pozwoli, to chciałbym zagrać jak najwięcej meczów w Futsal Ekstraklasie. 300, 350, a może 400? Fajnie byłoby kiedyś powspominać! Oczywiście priorytetem jest drużyna, reszta to już dodatek.

Byłem niedowiarkiem, dziesięć lat wstecz nie uwierzyłbym, że strzelisz dla Rekordu 164 gole, licząc tylko te ligowe. Sam nie jesteś zaskoczony ta statystyką?

- Oczywiście, że jestem i to bardzo! Podziękowania dla Marka Homy, który kiedyś bardzo we mnie uwierzył i do dzisiaj zostajemy w bardzo dobrych relacjach. Sam w siebie dziesięć lat temu, aż tak nie wierzyłem, dlatego całkowicie się nie dziwię, że było tylu niedowiarków. Teraz, to ja na wielu z tych ludzi patrzę z góry. (śmiech) 

Czy w trakcie mijającej dekady miałeś kiedykolwiek taką myśl w głowie – dość, pakuję się już z Cygańskiego Lasu?

- Pewnie było parę takich sytuacji po przegranych, czy może po słabszych meczach, ale to musiało być chwilowe, skoro szczegółów nie pamiętam. Mieszkam w Bielsku-Białej już parę lat i na razie dobrze mi tu. Rekord to mój drogi dom. Kiedyś przestanę być zawodnikiem, ale to i tak się nie zmieni! 

Na koniec o jubileuszu i sprawach bieżących, zakładam iż chciałeś sobotni mecz w Warszawie zakończyć w lepszym nastroju?

- Z pewnością tak byłoby najlepiej, jednak jesteśmy tylko ludźmi. Każdy chciałby być w drużynie, która przegra raz na pół roku. Czasami są takie mecze, w których czego nie zrobiłbyś, to i tak ta piłka nie wpadnie do siatki w bramce. Jesteśmy w półfinale Pucharu Polski, a wygrywając zaległy mecz będziemy ponownie liderem ekstraklasy. Wszystko jest zależne od nas. Jestem spokojny. A korzystając z okazji, zapraszam na mecze z naszym udziałem

TP/foto: PM