Futsal
FC Toruń – Rekord B-B 2:8 (2:3)
I pomyśleć, że po 12-stu minutach meczu prowadzenie należało do gospodarzy...
FC Reiter Toruń – Rekord Bielsko-Biała 2:8 (2:3)
1:0 Mikołajewicz (6. min.)
2:0 Mikołajewicz (11. min.)
2:1 Budniak (13. min.)
2:2 Matheus (14. min.)
2:3 Szczepaniak (19. min., samobójczy)
2:4 Surmiak (26. min.)
2:5 Biel (31. min.)
2:6 Rakić (32. min.)
2:7 Marek (37. min.)
2:8 Zastawnik (39. min.)
Rekord: Nawrat – Popławski, Matheus, Budniak, Marek, Rakić, Kubik, Zastawnik, Biel, Surmiak, Krzempek, Iwanek
Byłoby dużą przesadą stwierdzić, że od startu bielszczanie grali źle. Podopieczni Łukasza Żebrowskiego mieli chytry plan na ten mecz, oparty na twardej, zwartej defensywie. Wprawdzie biało-zieloni nie forsowali jakiegoś szalonego tempa, ale taka praca w obronie zwykle kosztuje sporo sił. Tymczasem „rekordziści” mieli dwa problemy, pierwszym było jednostajne tempo ataków. Drugim, nadzwyczajna skuteczność torunian. Dość zauważyć, że miejscowi w pierwszej połowie egzekwowali jeden (!) rzut rożny, przy 14-stu zespołu gości. Gracze FC Reiter Toruń właśnie pod dobrze rozegranym kornerze otworzyli rezultat, a biało-zieloni poza zagrożeniem pod bramką Kamila Naparły, niczego konkretnego nie uzyskali. Małą trwogą powiało, gdy debiutujący w toruńskim zespole Kolumbijczyk Jefferson Ortiz doskonałym, kilkudziesięciometrowym podaniem obsłużył Marcina Mikołajewicza, a najbardziej doświadczony gracz gospodarzy pokonał Bartłomieja Nawrata. Taki obrót wydarzeń wpłynął jednak na bielskich futsalowców mobilizująco. Jeszcze przed przerwą mistrzowie Polski opanowali sytuację na boisku i na… tablicy wyników. Gola kontaktowego, w swoim, efektownym stylu, po minięciu dwóch rywali zdobył Paweł Budniak. Po „klepce” z Michałem Markiem rezultat wyrównał Matheus. A po wstrzeleniu piłki w pole bramkowe piłkę do własnej bramki skierował Patryk Szczepaniak.
Drugą, jednostronną część meczu można określić, jako „one team show”. Torunianie byli de facto tłem dla rozpędzonych zawodników Jesusa Lopeza Garcii. Grę Rekordu w tej fazie spotkania chyba najlepiej scharakteryzował sposób zdobycia gola „numer 4”. Zanim Kamil Surmiak widowiskowo zakończył dynamiczną akcję, aktywnie uczestniczył w niej każdy z przebywających aktualnie na parkiecie bielszczan. Kolejne trafienia wynikały z indywidualnych popisów (np. Stefan Rakić) lub z kardynalnych błędów gospodarzy vide bramki Łukasza Biela i M. Marka.
To było cokolwiek nerwowe, ale finalnie bardzo efektowne otwarcie rundy rewanżowej w wykonaniu ekipy lidera Statscore Futsal Ekstraklasy. Atutem okazała się zespołowość. Padło osiem goli, a nikt nie ustrzelił nawet dubletu…
TP/foto: PM