Futsal
Rekord B-B – Fit-Morning Gredar Brzeg 9:2 (3:1)
To spotkanie zapamiętamy głównie za względu na gola na 2:1 Sebastiana Leszczaka (na zdjęciu).
Rekord Bielsko-Biała – Fit-Morning Gredar Brzeg 9:2 (3:1)
0:1 Witek (7. min. z rzutu karnego)
1:1 Biel (8. min.)
2:1 Leszczak (20. min.)
3:1 Matheus (20. min.)
4:1 Surmiak (21. min.)
4:2 Kucharski (22. min.)
5:1 Leszczak (25. min.)
6:1 Rakic (27. min.)
7:1 Biel (30. min.)
8:1 Surmiak (40. min.)
9:1 Kubik (40. min.)
Rekord: Nawrat (Iwanek) – Kubik, Zastawnik, Surmiak, Marek, Popławski, Budniak, Matheus, Biel, Leszczak, Rakić, Kosowski, Mura
Sama wygrana bielszczan, nawet mając na uwadze na jej okazałe rozmiary, była nie tyle efektem nadzwyczajnej postawy gospodarzy, co słabszego dnia przyjezdnych. „Rekordziści” wolno wchodzili na właściwe obroty, długo szukali optymalnych rozwiązań, aby zdemontować skomasowaną obronę brzeżan. Co gorsza dla biało-zielonych, w 7. minucie stracili gola oraz Artura Popławskiego, który opuścił plac gry po czerwonej kartce. Filar Rekordu zablokował ręką strzał Jose Pepo, co było równoznaczne z rzutem karnym i relegacją zawodnika z boiska. Wprawdzie na trafienie z 6-ciu metrów Dawida Witka szybko odpowiedział Łukasz Biel, ale dezorganizacja w bielskich szeregach była łatwo dostrzegalna i niestety długotrwała. Dopiero finisz pierwszej połowy wyglądał, jak na drużynę mistrzów kraju przystało. Niesłychanie efektowną, ekwilibrystyczną przewrotką gola na 2:1 zdobył wspomniany S. Leszczak. Goście najwyraźniej odtwarzali w pamięci widowiskowe trafienie zawodnika Rekordu, bowiem byli całkowicie bierni, gdy raptem kilka sekund później piłkę do bramki skierował Matheus.
O ile moglibyśmy chwalić ekipę Fit-Morning Gredaru za ambitną i rozumną defensywę przez 19 minut spotkania, to o dalszej części w wykonaniu graczy z Opolszczyzny wiele dobrego napisać nie możemy.
Po błyskawicznie zdobytej bramce przez Kamila Surmiaka na otwarcie drugiej partii gra gości całkowicie się rozsypała. Tego wrażenia nie zatarła nawet riposta Kamila Kucharskiego. Po kolejne gole szli „rekordziści” ze wyraźną łatwością. Przy większej pazerności i lepszej koncentracji gospodarzy mecz zakończyłby się niechybnie „dwucyfrówką”. I tak jak ekipa z Brzegu słabo kończyła pierwszą część spotkania, tak podobnie było w ostatniej minucie meczu. Do końca nie wiadomo, co miał nowego wnieść do gry przyjezdnych wariant z „lotnym” bramkarzem. Bo chyba nie o dwa gole stracone w 40. minucie chodziło…
TP/foto: MŁ