Futsal

Futsal | 06-11-21

Rekord B-B – GI Malepszy Leszno 3:3 (2:1)

Niespodziewany remis przy Startowej.

Rekord Bielsko-Biała – GI Malepszy Futsal Leszno 3:3 (2:1)

0:1 Konopacki (11. min.)

1:1 Kubik (15. min.)

2:1 Biel (20. min.)

2:2 Douglas (24. min.)

3:2 Popławski (39. min.)

3:3 Niedźwiedzki (40. min.)

Rekord: Nawrat – Popławski, Matheus, Budniak, Marek, Rakić, Kubik, Surmiak, Leszczak, Zastawnik, Biel, Krzempek, Kosowski, Iwanek

Bielszczanom przytrafiło się w tym spotkaniu zbyt wiele długotrwałych przestojów w grze. Co gorsza dla gospodarzy, swój dobry plan na te zawody mieli podopieczni Tomasza Trznadla. Ale nawet najlepszy zamysł taktyczny musi mieć swoich realizatorów. I tu słowa uznania dla całej ekipy z Wielkopolski, na czele z Michałem Długoszem i Jakubem Kąkolem. Pierwszy, wielokrotnie ratował swój zespół w niemal beznadziejnych sytuacjach. Bramkarzowi wtórował harujący na całej długości i szerokości boiska J. Kąkol, co zapewne nie uszło uwadze obecnemu na trybunach selekcjonerowi – Błażejowi Korczyńskiemu. No i jeszcze jeden, bardzo istotny czynnik, dzięki któremu wywieźli z Cygańskiego Lasu jeden punkt – szczęście. W czterech, może pięciu przypadkach, piłka po strzałach „rekordzistów” odbijała się od „aluminium” bramki gości. Z jednej strony niefart, z drugiej – uderzenie słupek lub poprzeczkę jest po prostu strzałem niecelnym.

Biało-zieloni nie zagrali wybitnego spotkania, to fakt. Ale też wcale nie był to słaby mecz w ich wydaniu. Mieli bielscy futsalowcy bezsporną przewagę w tym meczu, całkiem nieźle ograniczali dostęp do własnej bramki. Brakowało jednak czegoś, co dotąd było ich bezsprzecznym atutem – łatwości w kreowaniu podbramkowych sytuacji oraz skuteczności przy stałych fragmentach. No i chyba najistotniejszy niedostatek. To, że Rekord złożony jest z wielu znakomitych indywidualności, to widać niemal w każdym fragmencie spotkania. Nie jest to jednak nadal doskonale rozumiejąca się „orkiestra”. Na to wciąż potrzeba czasu, którego jednak wobec tempa rozgrywek nie ma za wiele.

W bardzo emocjonującej końcówce meczu zabrakło również tzw. chłodnej głowy, zimnej kalkulacji. Kiedy po świetnej asyście Matheusa (na zdjęciu) piłkę z bliska skierował do bramki Artur Popławski, wydawało się, że kwestia wygranej jest rozstrzygnięta. Inaczej podeszli ido sprawy leszczynianie, wśród których główną rolę odegrał „lotny” bramkarz – Adrian Niedźwiecki, którego ostatnie uderzenie miało niemal chirurgiczną precyzję.

TP/foto: PM