Futsal
Rekord B-B – Legia Warszawa 4:1 (3:0)
Bielszczanie podtrzymali miano niepokonanych w bieżącym sezonie.
Rekord Bielsko-Biała – Legia Futsal Warszawa 4:1 (3:0)
1:0 Marek (1. min.)
2:0 Matheus (5. min.)
3:0 Budniak (10. min.)
4:0 Leszczak (29. min.)
4:1 Tarnowski (39. min.)
Rekord: Nawrat – Popławski, Kubik, Budniak, Marek, Rakić, Matheus, Leszczak, Surmiak, Pereira, Zastawnik, Krzempek, Kosowski, Iwanek
Choć „legioniści” stracili w meczu z liderem więcej goli, niż czterech spotkaniach otwarcia sezonu, to właśnie za organizację gry defensywnej zasłużyli na pochwałę. Wiele w tym zasługi bardzo dobrze usposobionego w bramce Tomasza Warszawskiego, ale i grający z pełnym zaangażowaniem partnerzy golkipera Legi zapracowali na dobre słowo.
Kuriozalnie jednak pierwszy gol dla gospodarzy, już z 28 sekundy meczu, był prezentem Michała Szymczaka dla Michała Marka. Pivot Rekordu nie zwykł marnować tak wybornych okazji, jak bezpańska piłka pozostawiona przed polem karnym rywali. Gospodarzy oraz ich sympatyków mogła rozochocić bramka Matheusa oraz gol zdobyty w podobnych okolicznościach przez Pawła Budniaka, strzałem zza linii pola karnego. Tymczasem przez kolejne długie minuty spotkania stołeczny zespół skutecznie bronił dostępu do własnej bramki. Przyznać jednak należy, że w tym czasie ekipa goście nie stwarzała bielszczanom większego zagrożenia pod bramką Bartłomieja Nawrata. W zasadzie tylko po uderzeniu w słupek Mateusza Olczaka z 16. minuty serca kibiców stołecznej drużyny mogły nabrać przyśpieszonego rytmu.
Po przerwie stołeczni futsalowcy byli nieco bardziej aktywni w ofensywie, starając się odgryzać „rekordzistom”. Ci jednak nie grzeszyli skutecznością pod bramką Legii. Z kilku dogodnych sytuacji wykorzystali tylko jedną, gdy w okolicach pola karnego przyjezdnych „zabawili się” P. Budniak z Sebastianem Leszczakiem (na zdjęciu). Na ostatnich pięć minut spotkaniach trener Legii zarządził wariant gry z „lotnym” bramkarzem – Mariuszem Milewskim. Nie bezpośrednio w ten sposób, ale udało się drużynie beniaminka dopiąć celu, po strzale w długi róg bramki Pawła Tarnowskiego.
I tak jak chwaliliśmy warszawską ekipę za grę obronną, tak i bielszczanom niewiele można w tej materii zarzucić. Dość wysokie tempo gry dyktowanej przez "rekordzistów", spora jej intensywność, to także nie jest nasza, ligowa codzienność. Natomiast podbramkowa skuteczność to coś, co niewątpliwie wymaga poprawy. Warto również odnotować debiutancki występ przed bielską publicznością Stefana Rakicia.
TP/foto: PM