Futsal

Futsal | 05-08-21

Rekord B-B – Clearex Chorzów 5:4 (3:1)


 

Za nami sparingowe otwarcie sezonu futsalowego.

Rekord Bielsko-Biała – Clearex Chorzów 5:4 (3:1) grano 2x25 minut efektywnego czasu

1:0 Matheus (7. min.)

1:1 Cichy (20. min.)

2:1 Popławski (21. min.)

3:1 Biel (23. min.)

3:2 Seget (29. min.)

4:2 Marek (34. min.)

5:2 Biel (36. min.)

5:3 Brocki (42. min.)

5:4 Dewucki (48. min.)

Rekord: Nawrat (Iwanek, Mura) – Popławski, Matheus, Budniak, Marek, Pedro, Leszczak, Rakić, Biel, Kubik

To rzadkość, aby spotkania dwóch najstarszych ekip ekstraklasowych nie miały większego ciężaru gatunkowego, ligowej lub pucharowej stawki. Oczywiście bielsko-chorzowskich podtekstów było bez liku, jednakże spotkaniu nie towarzyszyło zwyczajowe napięcie nerwowe.

Kto spodziewał się po obu zespołach fajerwerków, czy futsalowego kunsztu, ten mógł czuć się nieco zawiedziony. Jednak to nie ten moment, nie ten etap, aby czarować przygotowaniem taktyczno-technicznym. To dopiero początek podbudowy motorycznej pod nadchodzący sezon. Dlatego obustronne „grzechy” w postaci braków w komunikacji i zgraniu oraz wszelkich niedokładności, były jak najbardziej wybaczalne i wytłumaczalne. Co rzuciło się w oczy w ekipie gospodarzy? W pierwszej grze kontrolnej pod wodzą Jesusa „Chusa” Lopeza Garcii pojęcie „stałych czwórek” nie zaistniało. Poza przyglądającym się spotkaniu z perspektywy trybun Kamilem Sumiakiem (względy zdrowotne) każdy z „rekordzistów” zagrał w tym sparingu z… każdym.

Warto zatem podkreślić, że pierwszego gola dla bielszczan w letnich przygotowaniach zdobył po efektownej „solówce” Matheus. Do wyrównania z kontry doprowadził wychowanek Rekordu – Szymon Cichy. Po asyście Pedro Pereiry prowadzenie gospodarzom przywrócił Artur Popławski. Wynik pierwszej części ustalił Łukasz Biel, po wstrzeleniu piłki przez Stefana Rakicia.

Po przerwie ciut lepszą skutecznością popisali się chorzowianie, co miało przełożenie na końcowy rezultat. Ten mógł być jeszcze korzystniejszy dla dobrze finiszującego Cleareksu, bowiem przedłużonego rzutu karnego nie wykorzystał w przedostatniej, 49. minucie Przemysław Dewucki. Dla formalności zaznaczmy, identycznej okazji, jeszcze w pierwszej połowie meczu, nie zamienił na gola Sebastian Leszczak.

Co ciekawe, w spotkaniu wystąpiło, aż sześciu bramkarzy, po trzech z obu stron. Każdy miał okazję do co najmniej kilkunastominutowego występu, w którym musiał naprawdę solidnie popracować. To świadczy o ofensywnym nastawieniu obu zespołów, dobrej dyspozycji golkiperów oraz snajperskich celownikach, które potrzebują regulacji. Ale akurat na dopracowanie tego elementu, tak gracze mistrza Polski, jak podopieczni Andrzeja Szłapy mają jeszcze czas.

TP/foto: