Futsal
Polska – Czechy 8:5 (3:3)
Biało-czerwoni z biletami na UEFA Futsal Euro 2022!
Polska – Czechy 8:5 (3:3)
0:1 Janovsky (3. min.)
1:1 Elsner (5. min.)
2:1 Kubik (10. min.)
3:1 Marek (12. min.)
3:2 D. Drozd (13. min.)
3:3 Koudelka (18. min.)
3:4 Seidler (25. min.)
4:4 Leszczak (26. min.)
5:4 Leszczak (26. min.)
6:4 Leszczak (37. min., z rzutu karnego)
7:4 Lutecki (38. min.)
7:5 Rešetar (38. min.)
8:5 Leszczak (40. min.)
Polska: Błaszczyk (Nawrat) – Madziąg, Kubik, Leszczak, Klaus, Kriezel, Hoły, Elsner, Lutecki, Marek, Grubalski
Początkowe minuty meczu, to niepewna i nerwowa gra gospodarzy. Już na wstępie Czesi mieli dwie wyśmienite okazje bramkowe, Radim Zaruba spudłował, a David Drozd obił poprzeczkę bramki Polaków. „Przebudzenie” było bolesne, kiedy z dystansu huknął Jan Janovsky, a piłka po odbiciu się od obu słupków wylądowała w siatce bramki. Odpowiedź biało-czerwonych była najlepsza z możliwych – trzy gole zdobyte pod rząd. Refleksem w polu karnym rywali wykazał się Patryk Hoły, a piłkę z bliska do bramki skierował Krzysztof Elsner. Prowadzenie przyniosło zaskakujące – szczególnie rywali – zagranie z autu Michała Kubika. Kapitan naszej reprezentacji najwyraźniej chciał wstrzelić piłkę w pole bramkowe, a że ta otarła się o D. Drozda czeski golkiper nie zdołał w porę zareagować. Trafienie Michała Marka było efektem dobrego ustawienia bielszczanina w polu karnym oraz precyzyjnego dogrania z autu Sebastiana Leszczaka. Niestety, ciężko wypracowanego prowadzenia Polacy nie zdołali zachować do przerwy. Wystarczyły dwa błędy w defensywie, dwie wyraźnie spóźnione reakcje zawodników w strefie obronnej i oba zespoły zeszły do szatni przy remisowym rezultacie.
Jeśli pierwsze 20 minut spotkania było emocjonującym widowiskiem, to cóż napisać o tym co w opolskiej Stegu Arenie działo się w drugiej części?! Większe ogranie międzynarodowe i boiskowe doświadczenie stawiało wyżej szanse Czechów. Niejako na potwierdzenie tej tezy ex-„rekordzista” Michal Seidler dał naszym południowym sąsiadom prowadzenie. Jednak riposta podopiecznych Błażeja Korczyńskiego okazała się majstersztykiem. Wpierw defensywę i bramkarza Czechów zaskoczył ostrym uderzeniem przy bliższym słupku Sebastian Leszczak. Ten sam zawodnik ponownie przywrócił naszej drużynie prowadzenie, zamykając podanie z bocznej linii M. Kubika. Oba trafienia gracza Cleareksu dzieliły raptem 32 sekundy. Rezultat 5:4 długo utrzymywał się na tablicy, choć okazje do jego korekty miały obie drużyny. Kluczowym momentem okazał się zamieniony na gola rzut karny (faul na Tomaszu Kriezelu) wykorzystany przez S. Leszczaka. A kiedy Tomasz Lutecki po asyście M. Marka strzelił siódmego gola dla gospodarzy stało się jasne, biało-czerwoni mieli bilety na przyszłoroczny czempionat europejski w Holandii na wyciągnięcie ręki. Wprawdzie straty odrobinę zmniejszył Lukaš Rešetar, ale na sześć sekund przed końcową syreną S. Leszczak głową pokonał Lukaša Nemeca.
A propos ostatniego gola, asystę przy tym trafieniu zaliczył Bartłomiej Nawrat, który pojawił się w bramce dopiero od startu drugiej połowy. Znakomita gra bramkarza była kwintesencją świetnego występu całego tercetu „rekordzistów”. M. Kubik, jak na kapitana reprezentacji przystało, zademonstrował wysoki poziom gry. M. Marek strzelał, asystował, harował w defensywie i nieprawdopodobnie uprzykrzał życie czeskim obrońcom. A wspomniany B. Nawrat, nie dość, że zaliczył kilka kluczowych interwencji, to jeszcze był „zamieszany” przy trzech golach naszego zespołu. Nie zapominamy o „Honzie” Janovskym? Co prawda czwarty z biało-zielonych na finały Mistrzostw Europy w 2022 roku nie pojedzie, ale za to będzie uczestnikiem tegorocznych mistrzostw świata.
TP/ foto. J. Żmijewska