Futsal

Futsal | 28-10-20

Rekord B-B – Gatta Zduńska Wola 7:4 (5:3)

 

Kto oczekiwał emocji, ten się nie zawiódł.

Rekord Bielsko-Biała – Gatta Active Zduńska Wola 7:4 (5:3)

1:0 Sztaba (3. min., samobójcza)

2:0 Popławski (6. min.)

2:1 Elsner (6. min.)

3:1 Bernardo (15. min.)

4:1 Hutyra (17. min.)

4:2 Marciniak (19. min.)

4:3 Elsner (19. min.)

5:3 Bernardo (20. min.)

6:3 Matheus (30. min.)

6:4 Krawczyk (32. min.)

7:4 Popławski (38. min.)

Rekord: Nawrat – Korpela, Matheus, Alex Viana, Bernardo, Popławski, Kubik, Budniak, Hutyra, Biel, Twarkowski, Burzej 

Mistrzowie Polski oraz brązowi medaliści ubiegłego sezonu zademonstrowali futsal nastawiony na zdecydowaną ofensywę. Mniej jakości było w poczynaniach obronnych, co w jakimś stopniu tłumaczą absencje po obu stronach. U gospodarzy może były one liczniejsze, jednak mniej odczuwalne niż w ekipie ze Zduńskiej Woli. Goście zaimponowali przede wszystkim charakterem, niezłomną wiarą w możliwość wywiezienia z Cygańskiego Lasu pozytywnego wyniku. Dość szybko bielszczanie objęli dwubramkowe prowadzenie, w tym jeden gol padł po samobójczym trafieniu Tomasza Sztaby. Jednak jeszcze szybciej zduńskowolanie „złapali kontakt” po golu Krzysztofa Elsnera, chyba najlepszego w tym dniu gracza Gatty Active. Co więcej, przyjezdni nie podłamali się, kiedy po bramkach nastolatków – Bernardo Bernardino i Kamila Hutyry – straty były jeszcze pokaźniejsze. Niewiele drużyn zdołałoby się podnieść przegrywając w hali przy Startowej 1:4. Tymczasem po bardzo precyzyjnym trafieniu Michała Marciniaka oraz kolejnej bramce K. Elsnera znów było blisko remisu. Emocjonujące 20. minut zamknęła akcja Bernardo z Alexem Vianą, po której Portugalczyk zdobył swojego drugiego gola w biało-zielonych barwach.

Słowo o Brazylijczyku, o którego umiejętnościach technicznych i snajperskich wiedzieliśmy od dawna. Natomiast od pewnego czasu 22-latek pokazuje jak wiele może dać w zespołowej, kolektywnej grze. Z Gattą gola nie zdobył, mimo kilku dogodnych okazji, ale harował na parkiecie za dwóch, pracował w obronie, asystował przy kilku golach, krótko – dawał jakość. A skoro o personaliach, nie można nie zauważyć wysokiej dyspozycji, w jakiej od dłuższego czasu utrzymuje się golkiper Rekordu i reprezentacji – Bartłomiej Nawrat. Owszem, wpuścił piłkę do bramki czterokrotnie, ale gdyby chcieć wymienić wszystkie interwencje, które pomogły uchronić „rekordzistów” od większych strat, byłaby to długa lista.

Druga odsłona nie była już tak obfita w gole, ale emocji wcale nie było mniej. No może było ciut bardziej nerwowo i chaotycznie, niż w pierwszej części meczu. To z tzw. wrażeń artystycznych, a z konkretów? Na pewno widowiskowy gol Matheusa zdobyty po tym, jak bielszczanie umiejętnie wyszli z wysokiego i agresywnego pressingu przyjezdnych. I w tym przypadku Gatta, a dokładniej Daniel Krawczyk, nie czekali z ripostą. Ostatnich nieco ponad 200. sekund zduńskowolanie zaryzykowali grę z „lotnym” bramkarzem. Chwała za śmiałą próbę, która jednakże nie opłaciła się – po przechwycie do pustej bramki trafił z dystansu Artur Popławski.

W kadrowej "mizerii" biało-zielonych jest jeden pozytyw, czy powrót na boisko po kilkumiesięcznej przerwie Łukasza Biela. Wprawdzie nie był to zbyt długi czasowo występ, niemniej każe się mieć na baczności kolejnemu rywalowi Rekordu - AZS-owi UŚ Katowice, gdzie zapewne pamiętają wkład tego zawodnika w marcowe 18:1.

TP/foto: Dominika Babiarczyk