Futsal

Futsal | 15-08-20

Rekord B-B – Constract Lubawa 0:3 (0:0)

W obliczu rewanżu bielszczanie stanęli przed bardzo trudnym zadaniem.

Rekord Bielsko-Biała – Constract Lubawa 0:3 (0:0)

0:1 Kriezel (23. min.)

0:2 Pedrinho (24. min.)

0:3 Kriezel (35. min.)

Rekord: Nawrat – Korpela, Matheus, Alex Viana, Janovsky, Popławski, Marek, Biel, Surmiak, Bernardo, Hutyra, Twarkowski, Burzej

Porażki w bielskim obozie z pewnością nikt nie zakładał. Co więcej, przegranej do zera na własnym parkiecie nie pamiętają najstarsi górale. Przyczyny tego były przynajmniej dwie. Pierwszej i podstawowej muszą „rekordziści” poszukać u siebie samych, bowiem kompletnie zawodzili pod bramką rywali. Inna rzecz, że to czego dokonywał w niej Imanol Chavez Darias, w co najmniej kilku przypadkach zakrawało na cud. I to jest druga przyczyna przegranej. Fantastyczna dyspozycja hiszpańskiego golkipera nie wpływa jednak na ogólne wrażenie, że gospodarze byli tego dnia dalecy od typowej dla siebie, dobrej dyspozycji. Długimi fragmentami gra biało-zielonych toczona była w jednostajnym tempie, sporo było kłopotów z precyzyjnym rozegraniem, czy błędów komunikacyjnych. Nieobecnością pauzujących za nadmiar kartek Pawła Budniaka i Michała Kubika  wszystkiego wytłumaczyć się nie da, tym bardziej, że o tych absencjach wiadomo było już po marcowym spotkaniu PP z GSF-em Gliwice.

A lubawianie? Po prostu doskonale wykorzystali słabą dyspozycję obrońców trofeum. Przy pierwszych dwóch golach Bartłomiej Nawrat dał się najzwyczajniej zaskoczyć Tomaszowi Kriezelowi i Pedrinho. Przy bramce na 0:3 gospodarze oczekiwali na gwizdek arbitrów po faulu na Michale Marku, T. Kriezel nie czekał, skorzystał z okazji i przymierzył nie do obrony. Tym samym wicemistrzowie kraju wywieźli z Cygańskiego Lasu solidną zaliczkę.

Czy „rekordziści” są w stanie odrobić straty w środowym rewanżu? Absolutnie tak! Tego, że potrafią wygrywać w Lubawie dowiedli w poprzednim sezonie ligowym. Do dyspozycji trenera Andrzeja Szłapy będą już wspomniani P. Budniak i M. Kubik. No i na koniec może najmniej ze wszystkich racjonalna przesłanka. „Dzień konia” ma to do siebie, że trafia się sportowcowi raz na jakiś czas. Nie wydaje się zatem, aby Hiszpan w bramce Constractu ponownie zademonstrował równie wyśmienitą formę. No chyba, że jest „cudotwórcą”…

TP/Paweł Mruczek