Futsal
Luxol St. Andrews – Rekord B-B 1:3 (0:1)
Trudne, ale zwycięskie dla bielszczan otwarcie praskiego turnieju Main Round futsalowej Ligi Mistrzów.
10.10.2019 r. – Main Round UEFA Futsal Champions League, gr. 5 – Praga
Luxol St. Andrews (Malta)– Rekord Bielsko-Biała 1:3 (0:1)
0:1 Alex Viana (13. min.)
1:1 Maikinho (27. min.)
1:2 Bondar (33. min., głową)
1:3 Budniak (40. min.)
Rekord: Nawrat – Janovsky, Bondar, Budniak, Marek, Korpela, Kubik, Alex Viana, Surmiak, Gąsior, Dudek, Pietyra, Iwanek
Wyświechtane określenie, jak ważny jest pierwszy mecz w turnieju, bez względu na dyscyplinę sportu, miało pełne odzwierciedlenie w przebiegu pierwszej części spotkania „rekordzistów” z mistrzem Malty. Oba zespoły były wyraźnie skoncentrowane na tym, aby zminimalizować tzw. błędy własne, co nie szło w parze z nerwowymi poczynaniami w ofensywie. Dowodem jest tylko jedna bramka w pierwszych 20-stu minutach, wyczerpany limit fauli przez „rekordzistów” i dwie żółte kartki Celino Alvesa, który w 17. minucie został przez arbitrów odesłany do szatni.
Zanim doszło do nerwowej końcówki pierwszej odsłony mistrzowie Polski nie tyle sprawiali, co po prostu byli lepiej zorganizowanym zespołem. No właśnie – zespołem, czego o maltańskich rywalach nie sposób powiedzieć. Naszpikowany Brazylijczykami skład Luxol St. Andrews był de facto zlepkiem indywidualności, nie monolitem. Siła nie w ilości, a jakości, czego dowodem był gol Alexa Viany, po chytrze rozegranym kornerze. To trafienie, jedyne w pierwszej połowie, było najniższym wymiarem kary dla ekipy ze śródziemnomorskiej wyspy. Bo jakkolwiek o organizacji gry bielszczan można pisać wyłącznie w superlatywach, tak za brak skuteczności należałoby się kilka słów nagany. Po rzeczonym wykluczeniu gracza mistrza Malty biało-zieloni nie wykorzystali żadnej z doskonałych okazji do podwyższenia prowadzenia. Uderzenie Jana Janovsky’ego obrońca zablokował na linii bramkowej, Michał Kubik przymierzył w słupek, a Paweł Budniak strzelił w dogodnej sytuacji wysoko nad bramką. By jednak nie kreślić idealistycznego obrazu „rekordzistów” trzeba zauważyć kilka wybornych interwencji w bramce Bartłomieja Nawrata, bez parad i czujności „Elmo” końcowy wynik nie brzmiałby tak pozytywnie.
W drugiej połowie Maltańczycy, choć pierwszy z rodowitych mieszkańców Wyspy pojawił się na boisku dopiero w 35. minucie, zmuszeni zostali do bardziej agresywnej gry. Dzięki temu zdołali w 27. minucie wyłuskać piłkę spod nóg „Honzy” Janovsky’ego, a całość sfinalizował silnym strzałem w długi róg Maikinho. Przy remisowym wyniku obie ekipy postawiły na atak. Nie była to szaleńcza, frontalna ofensywa, ale widać było, jak mocno obie drużyny dążą do zwycięstwa. W 32. minucie sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał M. Kubik, a już po kilkudziesięciu sekundach Kamil Surmiak wybił piłkę sprzed pustej, bielskiej bramki. Rywale w końcu zostali zaskoczeni długim wyrzutem B. Nawrata, po którym Oleksandr Bondar skierował piłkę głową (!) do opuszczonej świątyni mistrza Malty. Norweski golkiper Luxolu – Kenneth Rakvaag – najzwyczajniej w świecie zaliczył „niedolot”.
W ostatnich czterech minutach konkurenci Rekordu zastosowali wariant z „lotnym” bramkarzem. Bardzo uważni, skoncentrowani i przede wszystkim mobilni gracze Andrzeja Szłapy nie popełnili żadnego błędu w defensywie. Co więcej, dołożyli coś pod przeciwną bramką. Po zagraniu z rzutu wolnego P. Budniak zmieścił piłkę w bramce lekkim i precyzyjnym jej trąceniem.
To było dobre w wydaniu biało-zielonych spotkanie, a jeśli czegoś żal, to tylko bardziej wyrazistej różnicy bramkowej na korzyść mistrzów Polski. To byłoby bliższe przebiegowi i obrazowi potyczki.
TP/foto: Paweł Mruczek
Sparta Praga (Czechy) – FK Csikszereda (Rumunia ) 7:3 (3:0)