SMS
Liga bez ciśnienia
O licznych, trenersko-zawodniczych obowiązkach, ale przede wszystkim o prowadzonej przezeń drużynie juniorów młodszych rozmawiamy z Dariuszem Ruckim.
Miło się patrzy na tabelę Ligi Juniorów Młodszych (B2), wprawdzie do częstochowskiego Rakowa Twój zespół traci pięć punktów, ale macie do rozegranie zaległe spotkanie, a w bilansie meczowych nie widzę porażki…
- Tak, oczywiście miejsce w tabeli jest satysfakcjonujące, ale ono nie jest celem. W jednej z pomeczowych opinii powiedziałem, że priorytetem jest realizacja celów jakie sobie stawiamy przed każdym meczem, a wynik jest wypadkową poziomu realizacji tych celów. Rozgrywki rozpoczęliśmy z przytupem dobrym stylowo zwycięstwem z Gwarkiem Zabrze. Później przyszły dwa mecze również zwycięskie, ale tu uwag co do sposobu prowadzenia gry było co nie miara. Od kilku kolejek nasza gra ewoluuje i to jest powód do zadowolenia. Inną, ważną rzeczą jest to, że jesteśmy cały czas na etapie poznawania się, uczymy się siebie nawzajem, mogę chłopaków bliżej poznać, jak funkcjonują w grupie, w dobrych, złych momentach, jak na takie sytuacje reagują.
Czy rocznik 2005 jest aż tak zasobny w ludzi, że utworzono „specjalną” dla niej ligę?
- Tak, dzięki dobrej pracy klubu i coraz lepszej marce jaką jest SMS Rekord, nabór do kolejnych, nowo utworzonych klas jest coraz zasobniejszy, a co najważniejsze - coraz lepszy pod względem sportowym. Wobec powyższego postanowiliśmy utworzyć dwie klasy rocznika 2005, do której łącznie uczęszcza 36-ciu uczniów. Przy tak dużej liczbie zawodników, jako klub musieliśmy im zagwarantować możliwość regularnych występów, stąd pomysł o dołączeniu do ligi B2 juniorów młodszych. Liga o tym komfortowa, że z jednej strony rywalizujemy wyłącznie z chłopakami z rocznika 2005 i młodszymi, z klubami o uznanej renomie na Śląsku, jak Raków Częstochowa, GKS Tychy, czy GKS Katowice, a z drugiej strony komfort spokojnej pracy, bo przypomnę, że jest to liga, w której nie ma spadków i nie ma awansów, więc możemy bez zbędnego ciśnienia realizować cele szkoleniowe.
Który z biało-zielonych 15-stolatków może liczyć na występy w starszych kategoriach wiekowych w najbliższej perspektywie czasowej.
- W tej ocenie ucieknę się do dyplomacji i powiem, że... wszyscy. Z doświadczenia wiem, że często taka ocena i wyróżnienie może przynieść więcej szkody, niż pożytku. Każdy mocno pracuje na swoją pozycję, nie można też zapominać, iż często mamy do czynienia z różnym wiekiem biologicznym chłopaków. To, że ktoś jest delikatnie „z tyłu” teraz pod względem fizycznym, za pół roku, czy za rok może daleko „z przodu”, względem innych. Jest zbyt dużo czynników, by jednoznacznie ocenić kto w niedalekiej przyszłości może liczyć na występy w starszych grupach.
Pytanie bardziej personalnej, osobistej natury – jak udaje Ci się łączyć obowiązki asystenta trenera Dariusza Mrózka, szkoleniowca rzeczonych juniorów młodszych oraz kapitańskich w III-ligowym zespole?
- Na pewno nie można narzekać na nudę. (śmiech) Do reżimu prowadzenia grup młodzieżowych i łączeniem tego z graniem w trzeciej lidze byłem przyzwyczajony od lat. Teraz, gdy miesiąc temu trener Mrózek poprosił mnie o pomoc w prowadzeniu zespołu, z jednej strony zdawałem sobie sprawę z dodatkowego obciążenia obowiązkami wynikającymi z pełnienia tej funkcji, ale z drugiej strony podszedłem do tego na zasadzie szansy, kolejnej nauki, nieokreślonego czasowo stażu przy trenerze z bardzo ciekawą wizją prowadzenia zespołu. Oczywiście są sytuacje w których czasami obowiązki zawodnika-kapitana oraz trenera „gryzą się”, bo jako członek sztabu szkoleniowego czasami muszę ocenić, ale i sam jestem poddawany ocenie. Niemniej mam wrażenie, iż działa to na zdrowych zasadach. Zawsze starałem się przedkładać dobro zespołu nad swoje, staram się w tym być naturalny. Jeżeli mam coś do powiedzenia w szatni, to mówię to jako „Daro”, facet który „kilka” meczów w tej lidze rozegrał i jest w tej szatni od ośmiu lat, a nie jako trener-kapitan. Tak do tego podchodzę i tak chciałbym, aby było to odbierane.
Liga Juniorów Młodszych (B2) – tabela
TP/foto: MŁ