Drużyna kobiet
Medyk II Konin – Rekord B-B 0:1 (0:0)
"Rekordzistki meldują się w ćwierćfinale Pucharu Polski!
Medyk POLOmarket II Konin – Rekord Bielsko-Biała 0:1 (0:0) koniec meczu
0:1 Knysak (75. min.)
Rekord: Majewska – Palichleb, Cygan, Pietrzyk, Gąsiorek (46. Nowak), Kłębek (63. Madeja), Knysak, Włodarczyk, Czyż (46. Moskała), Adamek (63. Nowacka), Chóras
Potyczka z drugoligowymi rezerwami Medyka była dla bielszczanek kolejną „lekcją” cierpliwości i konsekwencji. Po raz kolejny biało-zielone zaliczyły sprawdzian na co najmniej dobrą notę. Podkreślić warto, że zespół gości wyszedł w składzie z dziesięcioma zawodniczkami o statusie tzw. młodzieżowca. Już w 2. minucie spotkania do dogodnej sytuacji strzeleckiej doszła Klaudia Adamek, która z bliska trafiła w bramkarkę. Zanosiło się na spore emocje, a tymczasem z dużej chmury… Długi fragmentami z boiska wiało nudą, gra toczona była w bardzo umiarkowanym tempie, w końcowej fazie pierwszej połowy przy przewadze piłkarek z Konina. Gospodynie wypracowały jedną, ale klarowną sytuację. Zawodniczka „dwójki”’ Medyka chybiła jednak z 6-ciu metrów od bramki Natalii Majewskiej.
Po przerwie ekipa gości zaprezentowała się diametralnie inaczej, korzystniej. Już w siedem minut po wejściu na plac Katarzyna Moskała zaznaczyła swoją obecność uderzeniem w słupek. „Rekordzistki” z nazwijmy to trybu ekonomicznego przełączyły na typową dla siebie aktywność w ataku pozycyjnym oraz napieranie na rywalki wysokim pressingiem. W szeregu okazji bielszczanki wykorzystały tylko jedną, ale na wagę awansu. Do wybitej piłki z pola karnego dopadła Magdalena Knysak (na zdjęciu) i bez przyjmowania jej huknęła sprzed „szesnastki”. Ku zaskoczeniu nie tylko bramkarki z Konina futbolówka wylądowała w miejscu, gdzie pająk zwykł pleść swoje nici. Osiągniętej przewagi boiskowej oraz bramkowej biało-zielone nie oddały do gwizdka kończącego zawody.
Pomeczowa opinia trenera – Marcin Trzebuniak: - Przywykliśmy w ostatnich miesiącach do gry na równych, gładkich nawierzchniach – parkiecie lub sztucznej trawie. Tym razem zetknęliśmy się z warunkami boiskowymi typowymi w naszym kraju o tej porze roku. Powiedzmy, że pierwsza część meczu, to adaptacja do nierównej murawy oraz wietrznej pogody. W przerwie –
„na spokoju” – omówiliśmy sobie kilka spraw, przeprowadziłem dwie zmiany, no i wyszliśmy na drugą połowę z wiatrem w plecy, w przenośni i dosłownie. Przez całą drugą część kontrolowaliśmy rywalki, które z rzadka przekraczały połowę boiska. Sporo była naszego ataku pozycyjnego, pressingu, czyli typowej dla nas gry. Bardzo cieszymy się w tego awansu, bo chyba dla nas wszystkich jest to życiowy sukces na trawiastych boiskach.
TP/foto: MŁ